Dzisiaj nastał czas bym nareszcie wrzuciła obiecaną recenzję "Szklanego Miecza" Victorii Aveyard.
Od razu przejdźmy do sedna ;)

Trzymam się Cala, Kilorna, Shade'a oraz naszego planu, aby ocalić tylu Nowych, ilu zdołamy, ponieważ boję się, że pewnego dnia obudzę się w próżni, gdzieś, gdzie nie będzie przyjaciół ani rodziny, będę tylko ja, samotna błyskawica w sercu mrocznej zawieruchy.
Nawet jeśli jestem mieczem, to nie zostałam zrobiona ze stali, ale ze szkła, i czuję, ze powoli zaczynam pękać."
"- Powiedziałem ci kiedyś, że każdy może zdradzić każdego. Wiem, że pamiętasz te słowa. - "Aż nazbyt dobrze". - I dzisiaj znów to powtórzę: wszyscy i wszystko może nas zdradzić. Nawet nasze własne serce."

Dziewczyna nie ma chwili do stracenia, bo życie Nowych wisi na włosku. Ścigana przez okropnego króla stara się zrekrutować jak największą liczbę osób, by ramię w ramię walczyć z nimi o upragnioną wolność.
Miałam straszny problem z przeczytaniem "Szklanego Miecza". Wiele razy mogłam za jednym susem skończyć czytać drugi tom tej serii jednak po kilku stronach po prostu odpuszczałam. Książka naprawdę jest wciągająca, jednak wciągając się coraz bardziej w czytanie zauważamy jak bardzo Mare zgłupiała. Dziewczyna nie przypomina już prawie w ogóle starej siebie. Całkowicie została pochłonięta przez panującą w jej własnym sercu zawieruchę. Zaczyna zatapiać się w mroku i bólu. Nie błyszczy jak dawniej. Przez cały czas zachowuje się gorzej niż nowy król. Staje się zadufana w sobie i ciągle pokazuje postawę "jestem najlepsza z was wszystkich, beze mnie nic nie wskóracie".
Co chwilę odkładałam książkę i zastanawiałam się nad jej ogromnym idiotyzmem. Sama postawiła przed sobą mur i ma nadzieję, że nikt jej nie znienawidzi, a za jej plecami znajduje się ścieżka, którą szła i nadal z niej nie schodzi, co z tego, że złożona jest ona z trupów.
W "Czerwonej Królowej" był delikatny romans, tu jednak został zatopiony w lodowatej wodzie niczym słynny Tytanic. Mare zamiast okazać trochę współczucia i pokazać, że kocha Cala (a widać to okropnie), przez większość książki traktuje go niczym kominek, do którego przychodzi, gdy zrobi jej się zimno. Aż serce pokroiło mi się na kawałki...

A zakończenie? Po prostu wow. Nie spodziewałam się, że tak się to skończy...
Nic nie mogę poradzić. Muszę czekać na kolejny tom z niecierpliwością pomimo tego, że Mare co chwilę doprowadzała mnie do szału.
Świat stworzony przez panią Victorię został idealnie dopracowany, a bohaterowie, którzy nie grali aż tak wielkiej roli zaczynają powoli grać w tej powieści pierwsze skrzypce, są ciekawsi niż sama Mare.
Polecam książkę osobom o stalowych nerwach, bo ja już powoli wymiękam ;)
A Ty już przeczytałeś "Szklany Miecz"?
Koniecznie podziel się ze mną swoimi wrażeniami czytelniku, o tu na dole w komentarzach :D
/KannOfDeath
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz